Witajcie

Witajcie

sobota, 19 stycznia 2013

ROZDZIAL20


                                                                             ROZDZIAŁ 20
   
                                                                                 *ZAYN
Budzę się , jeszcze nie wiem gdzie jestem, a już czuję, że mam koło siebie całe moje życie. Mam jego, mój skarb, najcenniejszy na świecie. Bardzo rzadko mu to powtarzam, a powinienem, te dwa słowa, to uczucie, bez którego nasz związek nie był by rzeczywisty. Niall jeszcze śpi, do godziny ustawionej na budziku zostało jeszcze 15 minut. Uwielbiam tak po prostu leżeć przytulony do niego podziwiając jego piękną twarz. Smukłe rysy, duże oczy, gęste rzęsy i pełne malinowe usta. Jedną ręką gładzę go po włosach, druga mam splecioną z jego dłonią . ,,Kocham cię ‘’ –wyszeptałem  mu w ucho , na co lekko się poruszył i jeszcze mocniej wtulił we mnie . Wymruczał cos pod nosem i dalej spał. Cały ten jego urok jak małego, bezbronnego kotka, leżącego na posłaniu z zawiniętym ogonkiem.
* Profesor, który opiekuje się akurat naszą grupą zorganizował kulig w ramach zajęć. Mamy wybór: albo jedziemy, albo zostajemy na uczelni i idziemy na zajęcia do równoległej klasy. Wiadomo, cała nasza piątka bez wahania podpisała zgodę na wyjazd. Zbiórka jest o 6: 30 pod wejściem do akademika. Pojedziemy tam starym szkolnym busem, takim jak kiedyś dzieciaki jeździły do szkoły. Zaplanowano nam tam także nocleg w jeden z pobliskich karczm. Joanna -nauczycielka wokalu powiedziała, że swoje zespoły mają tam próby wybranych przez siebie piosenek i nagarnie ich na płyty pamiątkowe. Zawsze robią coś takiego w tej szkole, aby móc porównać, jakie zdolności posiadało się na początku, a jakie pod koniec edukacji. Nie udało nam się jeszcze wymyślić nazwy zespołu. Pan Franklins jest na tyle wyrozumiały, iż pozwolił nam na jeszcze kilka dni. Po przyjeździe musimy mieć ją już dobrze przemyślaną, ponieważ zespoły zostaną zgłoszone do konkursów, a bez nazwy nasza kandydatura jest niemożliwa. Może któregoś z nas natchnie na miejscu, oby …

                                                                                    
                                                                                   * LIAM
Ledwo, co mogę otwierać oczy o tej porze, nienawidzę wstawać tak wcześnie. W dodatku położyłem się wczoraj bardzo późno, nie wiem czy mogę powiedzieć wczoraj soro była to 2 w nocy. Cały czas pisałem z Agnieszką, mimo że jesteśmy od siebie kilka pokoi. Wyjątkowo tej nocy nie można było wychodzić ze swoich pokoi na noc, była przeprowadzana jakaś inspekcja. Słyszałem tylko jak Zayn szeptał coś Niallowi do póki nie zadzwonił budzik i wszyscy nie zerwaliśmy się na równe nogi. Mamy jeszcze jakieś 20 minut do zbiórki, a kolejka do łazienki rośnie. Co chwilę ktoś czegoś potrzebuje. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy. Szczoteczkę do zębów, ręcznik, dwie pary spodni, podkoszulek, białe conversy, żeby mieć w czym chodzić po pokojach, bieliznę i odtwarzacz ze słuchawkami. Bardzo dawno nie jeździłem tak starymi busami jak ten, którym mamy jechać w góry. Góry to może za dużo powiedziane, jest to kompleks kilkunastu ośrodków i karcz położonych blisko siebie, koło lasu i trzech gór, niezawysokich, ale zawsze coś. Znając naszych wykładowców zadadzą nam napisać sprawozdanie z tej wycieczki. Zaplanowali nam konkurs sprawdzający każdy zespół. Mamy wymyśleć własną piosenkę, słowa i muzykę sami. Bez żadnej pomocy. Ma być to coś w stylu testu sprawdzającego czy nadajemy się do zespołu czy nie.
*Myślałem, że się nie wyrobimy, a jednak udało nam się, a nawet zostało jeszcze czasu na to, aby posiedzieć w poczekalni na resztę klasy i wychowawców .

                     
                                                                             *HARRY
Siedzimy w tym czymś, ciężko to nazwać busem. Siedzenia są całe obdarte, po podłodze wala się mnóstwo śmieci, a w powietrzu unosi się przykry zapach. Nie wiem, kto jeździł tym czymś wcześniej, ale na pewnie nie byli to czyści ludzie. Wiadomo z kim siedzę, przed nami jest Liam i Aga, a równolegle Niall i Zayn. Nie pojmuję jak oni mogą spać w tym smrodzie, nie mówiąc już o Louisie, który opiera głowę o moje ramię i lekko pochrapuje. Nie wiem czy jest mu wygodnie, w końcu jedziemy już dobre dwie i pół godziny, a on ani razu nie zmienił pozycji. Na szczęście jeszcze chwilka i będziemy na miejscu, mam nadzieje, że karczma będzie o wiele lepsza niż ten gruchot .
Jedna z wychowawczyń, zaczęła chodzić w wzdłuż przejścia pomiędzy fotelami i mówić, aby zaczynać się powoli ubierać, dojeżdżamy.
-Loui … wstawaj, zaraz będziemy, musisz się ubrać – Wyszeptałem mu do ucha. Potrzasnął lekko głową i jeszcze bardziej wtulił się w mój bark.
– Mówię serio wstawiaj, bo cię tutaj zostawią. –Podniósł się, lekko otwierając oczy
-Ale ty byś mnie nie zostawił, prawda ?
-Oczywiście, że nie. Nie miał bym wyjścia, leżałeś mi na ramieniu . –Uśmiechnąłem się do niego, na co zamruczał i wstał, aby podać kurtki całemu tyłowi busa. Łącznie jest nas 32, niezbyt dużo jak na wyjazd klasowy, ale może to i lepiej .
Dostaliśmy pokoje odpowiadające liczbie osób w swoim zespole. Mamy pokój 17, na 23 w całym budynku. Ogólnie karczma składa się z trzech pięter, na samym dole restauracja (jak zwykle w każdej takiej siedzibie) i sala. Duży hol ze sceną, widocznie tutaj odbywają się jakieś występy dla całej miejscowości. Gdy wchodziliśmy, rzucił mi się w oczy wielki plakat z napisem ,,Mała tancereczka ‘’. Jest on już trochę obdarty, a niektórych liter nie jest się w stanie odczytać, ale widać, że była to sztuka bardzo smutna. Nikt pewnie już o nim nie pamięta, data przedstawienia to 19.02.2009, czyli dość dawno temu, cztery lata już będą. Gdy byłem młodszy, bardzo lubiłem chodzić z mamą do teatru, podziwiałem tych wszystkich aktorów, którzy potrafią wczuć się w prawie każdą postać. Każą mu naśladować kogoś, a on to robi, bez problemów tak jakby już od dawna znał tą osobę, a to wszystko tylko dzięki scenariuszowi. Myślałem nawet nad uczelnią aktorską, ale szybko się rozmyśliłem, muzyka to coś co kocham i nigdy nie zamieniłbym jej na nic innego.
*Idziemy długim korytarzem, wokół wiszą jakieś stare portrety ludzi, których nigdy wcześniej nie widziałem. Koło mnie idzie Louis, nie wygląda za dobrze, jest jakiś blady. Mam nadzieję, że to nic poważnego, wspominał mi kiedyś, że ma problemy z krążeniem, ale od dawna nie miał żadnych objawów. Odstawił leki i zapomniał. Po prostu tak, jakby choroba minęła, a wiadomo takie rzeczy nie znikają, ma się to już do końca. Może to tez przez to, że nie spał za długo wczoraj w nocy i jest wymęczony? Oby, nie wiem co bym zrobił gdyby mu się coś stało, załamałbym się, tak bardzo go kocham... Uświadamiam mu to codziennie po kilka razy, myślę, że nawet gdybym starał się przestać, nie dałbym rady. Czekałbym 30 lat i więcej, gdyby mu się odwidziało. Na szczęście nie widać by miał takie zamiary. Przynajmniej po tym jak rozmawiamy i jak zachowuje się w stosunku do mnie.
Sam nie mam zbyt dużo siły, nogi mi odpadają. Siedzenia w tym pojeździe zagłady, były mniej wygodne, niż jak bym siedział na twardej ziemi. Dziś spędzimy noc tutaj, a jutro zaraz z rana, jak tylko słońce zacznie się budzić, musimy wstać, ubrać się bardzo ciepło i dojść do centrum miejscowości, skąd zabierze nas karoca. Byłem już kiedyś na kuligu, nie należy to do moich najlepszych przeżyć. Nie sądziłem, że na takich przejażdżkach aż tak wieje. Ręce miałem całe zmarznięte i nie czułem palców u stóp, nie mówiąc już o kolorze mojej twarzy -  jeden wielki burak. W planie mamy jazdę zaprzęgiem przez las, pobyt w leśniczówce i wysłuchanie historii tego miejsca i wreszcie podłączenie kilku par sanek do zaprzęgu, i kulig  do samego ośrodka. Potem czaka nas obiado –kolacja w postaci żurku z kiełbasą (oddam swoją Louisowi), jakieś dwie godziny czasu wolnego i do łóżka. Następnego dnia pobudka, śniadanie i znowu podróż do akademika tym gruchotem. Tryskam szczęściem z tego powodu.
*Niall cała drogę na dół przegadał z Kają, nie wiem dlaczego mam wrażenie, że się zmieniła. Od czasu ferii, kiedy wyjechała, jest jakaś inna, ale to może tylko moje zdanie. Liam z Agą zniknęli gdzieś z tyłu całej grupy. Ja z Zaynem i Louisem idziemy na samym początku, gadając na masę różnych tematów, najbardziej zainteresowałem się tym jak zareagowali ich rodzice na wieść, że są razem. W końcu ja i Lou nie możemy ukrywać się wiecznie, kiedyś też przyjdzie pora na ujawnienie się starszym. Myślę, że nastąpi to już nie długo. Byłem na tyle odważny i powiedziałem Zaynowi o naszej nocy sylwestrowej, tak żeby Lou nie usłyszał, jaki temat właśnie poruszamy. Sam idzie trochę wolniej niż my, tak jakby nie nadążał. Zatrzymał się na chwilę przy pani Fans, jednej z wychowawczyni z ośrodka. Mulat pogratulował mi tylko pomysłu, sam przyznał się, że on i Niall nic większego nie zrobili tej nocy, tak jak nam mówili - leżeli i oglądali maraton filmowy, dodał też, że dla niego liczyło się to, że byli razem. Pokiwałem głową, przystanęliśmy, aby Lou mógł nadgonić kawałek drogi do nas. Cała wycieczka skończyła się jakieś dwie minuty później, gdy doszliśmy w końcu do zaprzęgu z końmi. Nagle nie wiadomo skąd wyszedł Liam, podbiegł do jednego z nich i zaczął gładzić po pysku. Coś wspominał, że w dzieciństwie jego dziadek hodował zwierzęta. Miał dużą farmę i pastwisko, a także konie. Może to dlatego. Po załadowaniu wszystkich potrzebnych rzeczy, ruszyliśmy. Jechaliśmy obok wielkich starych dębów, potem nie mogłem już odróżnić rodzajów drzew. Im bardziej w głąb, tym stawało się bardziej magicznie. Wszystko pokryte białym śniegiem błyszczało od mrozu. Gdzieniegdzie, można było dostrzec wiewiórkę skacząca pomiędzy gałęziami, Dzięki takim wyjazdom wszyscy się do siebie zbliżyli. Do jednej z wychowawców nie musimy już zwracać się proszę pani, tylko po prostu Katie. Opowiadała nam o tym jak sama zaczynała z muzyką i jak dostała prace w tej karczmie. Dzięki temu, poznaje wielu młodych i utalentowanych ludzi, takich jak my. Wspomniała też cos o tym, że ma dla nas na koniec jakąś niespodziankę, ale gdy tylko zaczęły się pytania szybko zmieniła temat. Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do leśniczówki, i bardzo dobrze, bo mój pęcherz miał zaraz eksplodować. Po cichu wyszedłem w trakcie wykładu i udałem się do ubikacji. Znaczy bardzo chciałem udać się tam, ale zabłądziłem. Wszędzie wisiały tylko tabliczki right direction, left direction, Błądziłem tak około 15 minut, aż w końcu trafiłem na duże niebieskie drzwi od łazienki. To słowo direction cały czas siedzi mi w głowie, zastanawia mnie to, po co w takim starym miejscu znalazły się nowe znaki prowadzące do nikąd. Po prostu postawione w śniegu, nic nieznaczące tablice z czarnym napisem. I nagle ten przypływ ciepła, w końcu chyba udało mi się znaleźć odpowiednią nazwę dla naszego zespołu , nie będzie ona taka jak te, bo one wskazują kilka kierunków, nie wiadomo, który wybrać a w życiu chodzi tylko o ten jeden, ten najważniejszy i słuszny ,,ONE DIRECTION”. I tak to się wszystko zaczęło. W przerwie zaproponowałem chłopakom moją propozycję na nazwę, byli za. Powiem więcej, bardzo im się spodobała, trzeba tylko iść do pana Franklinsa i powiedzieć mu o naszym wyborze.

                                                                              *NIALL

Wracamy, przed nami tylko noc i znowu szara rzeczywistość. Nauka i obowiązki, wątpię żeby zabrali nas gdzieś jeszcze w tym roku studenckim. Zacząłem już pisać fragmenty naszej piosenki na konkurs. Słowa, kilka akordów i to wszystko. Jak dojedziemy do ośrodka zwołam chłopaków i wymyślimy jej dalszą część. Piszę ją specjalnie dla Kai. Ona nie potrafi pogodzić się ze swoim wyglądem, co chwilę ma jakiś problem do tego. Ostatnio w ogóle się zmieniła. Nie poznaję jej, to już nie ta sama osoba, którą była przed przerwą świąteczną. Coś na pewno musiało się wydarzyć, sama z siebie by się aż tak bardzo nie zmieniła …

 20 jest, nawet nie wiecie jak ja was wszystkich bardzo kocham. Za te komentarze motywujące mnie do pisania. Za wszystko bardzo dziękuję. Dalej jestem na siebie zła, że nie dodaję rozdziałów szybciej a pisanie ich nie zajmuje mi więcej nić 3 godziny. Staram się, aby były lepsze niż poprzedni, czasami nie wychodzi. To jest mój pierwszy blog i cieszę się, że udało mi się go prowadzić prawie do końca. Przed nami jeszcze jakieś 2 lub 1 rozdział i epilog. Znając mnie na pewno będzie tego więcej, dobra nie przynudzam. Czytajcie i do napisania
Nat:***

niedziela, 13 stycznia 2013

ROZDZIAŁ19


                                                                       


                                                                         ROZDZIAŁ 19
                                                                                LIAM
Wracamy…. Dziś, wszyscy znowu się zobaczą. Po tych dwóch tygodniach przerwy, wrócimy do starego trybu życia: nauki, niespania po nocach i szalonych imprez, po których nieraz, nie można wstać z łóżka. Ja cieszę się na ten dzień chyba najbardziej ze wszystkich. Zobaczę Agę. Nie rozmawiałem z nią przez święta i bardzo tego żałuję. Pisałem trochę z Louisem i Niallem. Obydwaj siedzieli w domach - bez większych rewelacji. Do Harrego nie dało się dobić, nie odbierał telefonów. Święta spędziłem razem z mamą i siostrą. Na nowy rok wybrałem się do klubu z przyjaciółmi, było naprawdę świetnie.
* Staram się wyłapać gdzieś Agnieszkę. Możliwe, że jeszcze nie przyjechała z lotniska. Dali nam czas na rozpakowanie się i ogarnięcie pokoi przed rozpoczęciem nauki. Nagle poczułem czyjąś rękę na ramieniu -  to był Niall z Zaynem,  za nimi szedł Harry, ciągnąc za sobą Louisa. Od razu się uśmiechnąłem na ich widok.
-Jak ja za wami tęskniłem chłopaki! Było mi jakoś tak nudno bez was.
-My za tobą też. -Powiedział blondyn obejmując mnie ręką. -Byłeś już w pokoju?
- Tak, rozpakowałem walizkę i zszedłem szukać Agi. Widzieliście ją gdzieś?
-Gadałem z Kają, one będą trochę później, nie załapały się na wcześniejszy samolot do Londynu. – Powiedział, biorąc w dłonie swój bagaż i spoglądając na mulata.
-Panowie, my z Zaynem idziemy się rozpakować, dołączymy do was za jakąś godzinę. –Odeszli w stronę korytarza, witając się jeszcze z kilkunastoma osobami.
-No a wy, jak spędziliście święta i sylwester? O Louisie trochę wiem, bo gadaliśmy, ale z tobą Harry nie było żadnego kontaktu.
-Nie wiedziałem gdzie mam telefon, padła mi bateria, znalazłem go dopiero przed wczoraj jak pakowałem się ponownie.
-Uznajmy, że ci wierzę, no, ale opowiedz mi, co robiłeś w sylwestra? Jak żeście go spędzili?- Obydwaj poczerwienieli. Harry zaczął wymyślać jakieś historyjki o spacerze, ale Lou wygadał się, że spędzili go razem, gdy zapytałem o jakieś szczegóły, powiedzieli, że powiedzą mi, kiedy indziej. Chyba się domyślam, o co chodziło. Gołąbeczki tak samo jak Zayn i Niall poszli się rozpakowywać, a ja zostałem sam. Krążyłem po budynku jeszcze z pół godziny aż poczułem czyjeś szczupłe palce zakrywające moje oczy od tyłu.
-Zgadnij, kto to . – Powiedziała lekko chichocząc.
-Mój misiu?- Nie czekałem na odpowiedź, odwróciłem się i pocałowałem ją w usta.- Za Agą stała Kaja, trzymając dwie walizki w rękach. Miała spięte włosy w dwa kucyki i okulary. Nie wiedziałem, że ma wadę wzrok.
-Aguś to ja może pójdę zanieść nasze rzeczy do pokoju, a ty dokończ witanie się z Liamem. – Zaśmiała się pod nosem, podeszła do nas, przytuliła mnie na przywitanie i odwróciła się w stronę ich pokoju.
-Dziękuję kochana. -Powiedziała Aga wtulając się w mój bok .
-Długo już tu jesteś
-Jakieś dwie godziny, szukałem cię, ale wtedy spotkałem Nialla, który powiedział mi, że się trochę spóźnicie. Jak dobrze, że już jesteś przy mnie. Bardzo za tobą tęskniłem…
-Ja za tobą też, byłybyśmy szybciej, gdyby nie Kaja, która musi chodzić do łazienki, co pięć minut. Dosłownie. Ale naprawdę nie wiem, co bym bez niej zrobiła. Ta mała wariatka jest naprawdę kochana.
-Nie wątpię, w końcu Niall musi mieć jakiś powód, aby ją tak bardzo lubić. Chodźmy zobaczyć jak tam idą postępy w rozpakowywaniu chłopakom. – Objąłem ja w tali i poszliśmy pod 119. Z daleka można było usłyszeć śmiech, krzyki Harrego i Louisa. Drzwi były otwarte, lekko uchylone. Weszliśmy bez pukania. Jak zwykle nasza dwójka gołąbeczków leżała na łóżku Louisa. Szatyn na wierzchu, a lokaty pod spodem, łaskoczących się nawzajem.
-Hej chłopaki! Miło nam was znowu zobaczyć, poświęcicie nam chwilkę? – Powiedziała Aga, ledwo nie pękając ze śmiechu.
- Jasne, że tak. Wejdźcie, przepraszam, że mamy lekki bałagan, ale sami wiecie dopiero przyjechaliśmy, musimy się rozpakować.- Powiedział Louis podnosząc głowę z nad twarzy Harrego. ·-Przepraszam, że to powiem, ale wyglądacie razem tak słodko, aż żal mi was rozdzielać. – Harry rzucił w nią poduszka, a Lou lekko poczerwieniał, podobnie do tego jak zapytałem się ich o sylwestra. Siedzieliśmy u nich z pół godziny. Louis rozpakowywał siebie i Harrego do osobnych szuflad, a Harry mówił nam, co robili w święta. Następna nasza stacja to mój pokój. Mimo, że nie muszę pukać, wolę się zabezpieczyć. Nie chcę być świadkiem jakiejś sceny moich dwóch bliskich przyjaciół. Po chwili usłyszeliśmy ‘proszę’, otworzyłem drzwi. Na środku pokoju stał Zayn trzymając czyjeś białe bokserki w dłoniach, zakładam, że to Nialla. - nie pomyliłem się, za kilka sekund wyskoczył z łazienki blondyn, owinięty tylko ręcznikiem w pasie wyrywając bieliznę Zaynowi. Musiał nas nie zauważyć, bo chciał już założyć je, nie wracając do toalety z powrotem. Na szczęście Zayn chwycił ręcznik zanim ten zdążył całkowicie opaść i ukazać nam zawartość bokserek Nialla. Myślę, że brunet miał w tym jakiś własny interes.
-Niall kochanie, idź spowrotem do łazienki, ubierz się i dopiero wtedy wchodź do pokoju, lub chociaż upewnij się, że w nim nikogo nie ma – Powiedział Zayn, klepiąc go po plecach. Na twarzy blondyna można było zauważyć zażenowanie tą sytuacją. Zostaliśmy chwilkę, gadając z Zaynem o tym, jak Niall powiedział rodzicom o ich związku i o ich reakcji, cieszę się, że dobrze to przyjęli .


                                                                           HARRY
Po tym ja Liam i Aga wyszli z pokoju Lou, zaczął łaskotać mnie jeszcze bardziej. Powiedział coś w stylu „Przestanę, jeśli zrobisz dla mnie jedną małą rzecz”. Z trudem udało mi się wyjąkać, o co chodzi. Na co on kontynuował: pocałuj mnie, jeśli umiesz. Co za wyzwanie, od razu pomyślałem, że to łatwizna.  Przeliczyłem się niestety przez jego zgrabne palce, które cały czas wywoływały u mnie głośny śmiech, nie mogłem się nawet ruszyć. W końcu udało mi się przewrócić go na plecy i złożyć na jego ustach namiętny pocałunek. ·-Udało ci się wyjść z zagrożenia, musze przyznać umiesz całować .
-Glupek .- Powiedziałem kładąc się koło niego. Zrobiło się dość późno. Niestety jutro trzeba iść na pierwsze zajęcia w tym roku. Zasnęliśmy około 24, jak zwykle Lou czytał jakieś opowiadanie a ja byłem wtulony w jego bok.
*NASTĘPNY DZIEŃ, ZAJĘCIA *

Pan Frankilns zapowiedział nam jeszcze w tamtym roku, że dziś odbędziesię jakiś podział. Nie mam pojęcia, o co chodziło, pewnie zaraz się dowiemy, mam tylko nadzieję, że będę z Louisem. Psor podchodził do każdego po kolei i rozdawał małe karteczki złożone na pół.
- Teraz każdy ma sprawdzić, jaką liczbę wylosował, osoby z takimi samymi numerami są razem w grupie. Szybko rozłożyłem mały papierek, zobaczyłem tylko 83. Napisane czarnym cienkopisem. Liam i Niall od razu wymienili się swoimi z Zaynem i Louisem. Tylko ja zostałem nie pewny. Po ich minach można uznać, że są razem.
-No Harry, pokazuj nam swoją szybko. - Lou wyrwał mi karteczkę z rąk.    
-TAK! Chłopaki jesteśmy razem! Możemy się cieszyć. – Aga z Kają też miały szczęście, dostała im się grupa z jeszcze dwoma dziewczynami.  Nie musieliśmy czekać zbyt długo na wyjaśnienie, o co chodzi z owym podziałem. Pan Franklins od razu powiedział: Widzicie, w naszej szkole od kilku lat jest pewna tradycja. Każdy student pierwszego roku jest przydzielany do jednej grupy, z którą ma za zadanie utworzyć zespół. Ci, którzy osiągną najlepsze sukcesy wokalne dostają możliwość podpisania kontraktu z wytwórnią muzyczną na 3 lata, jest to znakomity start w kierunku sławy. Oczywiście jest to dla chętnych, osoby niezainteresowane muszą po prostu pracować zespołowo. To tyle na dzisiaj moi drodzy, Jedynym waszym zadaniem jest wymyślenie nazwy waszego zespołu. Do zobaczenia za dwa dni .


No i co robimy chłopaki? –Zapytałem spoglądając na twarz każdego z nich po kolei
-Myślę, że nie zostaje nam nic innego jak wymyślenie dobrej nazwy i wzięcie się do roboty.
-To wiem, pytam się czy chcielibyście starać się o ten kontrakt? –W oczach Louisa zabłysły dwie małe gwiazdeczki, od razu było widać, że bardzo mu na tym zależy. Niall i Zayn powiedzieli, że mogłaby to być wspaniała przygoda i skoro mamy pięć mocnych głosów w grupie, a w dodatku osobę umiejącą grać na gitarze, to mamy duże szanse. Wszyscy przysięgliśmy sobie, ze dopóki zależy jednemu, to wszyscy starają się na 150 %. Może nam się udać. Zostaje jeszcze kwestia nazwy, próbowaliśmy coś wymyślić, ale nic z tego nie wyszło. Same głupoty, Niall jak zwykle myśli tylko o jedzeniu. Jego propozycja brzmiała Niall and the potatoes. On i jego wyobraźnia. Gadaliśmy jeszcze chwilę nad tą nazwą, a skończyło się na wypadzie po pizzę.


                                                                           NIALL
Wracam z Zaynem do akademika, jest trochę zimno albo nie… jest bardzo zimno, cały się trzęsę. Idziemy przez Central Park z pudełkiem w połowie zapełnionym pizzą. Od końca wykładów mamy wiele myśli, co będzie dalej?  Wiadomość o zespole i możliwości zdobycia sławy trochę nas zaskoczyła. Nie myślałem żeby zastać gwiazdą i śpiewać na wielkich scenach, może czasami grając na gitarze i układając jakieś proste piosenki udawałem, że jestem znanym celebrytą i występuję przed wielką publiką, ale to były tylko głupie marzenia małego chłopca. Nikt o nich nie wiedział, oprócz Zayna, który w raz ze mną śpiewał je wieczorami. W wieku 5 lat utworzyliśmy nawet duet pod nazwą „LOTON’’ , niestety jak to dzieci, szybko porzuciliśmy jedną zabawę i zaczęliśmy inną. Nasze mamy często zaprowadzały nas na musicale i koncerty zespołów dla dzieci. Właśnie tak budowała się nasza przyjaźń .
Szedłem dalej zamyślony, aż nagle poczułem jak Zayn nakłada na mnie swoją czarna skórzaną kurtkę.
-Oszalałeś? Przeziębisz się znowu, wkładaj ją natychmiast.
-Spokojnie, nie jest mi zimno mam bardzo gruby sweter, do akademika zostało jakieś 10 minut, a nie mogę już patrzeć jak cały się trzęsiesz. Prędzej to ty dostaniesz jakiejś grypy niż ja się przeziębię.
-Na pewno?
-Tak, nie przejmuj się, chodźmy szybciej, prędzej się ogrzejemy w budynku. – Wyciągnął rękę w moją stronę i splótł nasze palce. Dawno nie szliśmy tak przez ulice, publicznie trzymając się za ręce. W naszym rodzinnym mieście musieliśmy tego unikać, bo od razu zaczęłyby się plotki i nagadywanie na nasze rodziny.
*Po wejściu do pokoju zdjęliśmy buty i poszliśmy do pokoju Kai i Agi. Nie pukałem, po prostu weszliśmy, Agnieszki jak zwykle nie było, pewnie siedzi z Liamem zamknięta gdzieś, gdzie nikt ich nie znajdzie. -Hej! Jak ja cię dawno nie widziałem, co tam u ciebie? Jak spędziłaś święta? Opowiadaj nam tu szybko. - Dziewczyna w okularach i spiętych włosach w wysokiego kucyka popatrzyła się na mnie spod swojego rysownika. Kaja oprócz wspaniałych zdolności muzycznych, została obdarzona wielkim talentem malarskim. Odłożyła ołówek i kartki na pościel, wstała podeszła do nas i rzuciła się na szyję.
- Hej, czemu przychodzicie dopiero teraz? Czekałam wczoraj i nic, ważne, że w końcu do mnie przyszliście.  Wszystko wam powiem, ale najpierw chcę wiedzieć jak spędziliście sylwestra. U mnie nie było nic ciekawego, jak zwykle kubek kakao, ciepłe kapcie i muzyka. W tym roku był tylko taki wyjątek, że Aga mnie odwiedziła i razem mogłyśmy odliczać do końca roku. Wy pewnie mieliście ciekawiej.
-Znam ten wzrok, otóż kochana, jeśli chodzi ci o sprawy tego typu, to muszę cię rozczarować. Oglądaliśmy maraton filmowy i otworzyliśmy jednego szampana. Nic specjalnego liczy się towarzystwo, w przyszłym roku musimy umówić się żeby spędzić go razem. – Gadaliśmy tak jeszcze przez dwie godziny. Kaja opowiadała nam o jej rodzinie i o Wigili, a ja powiedziałem, że w końcu nie musimy się ukrywać przed rodzicami. Zostaje nam jeszcze tylko jedna sprawa - nazwa zespołu.


 19 Jest. Przepraszam, że musicie tyle na mnie czekać. Obiecuję, że teraz rozdziały będą częściej. Mam ferie i mogę pisać częściej. Wszystkim dziękuję za komentarze. Do napisania NAT :***
Sprawdziła @WiolettaBalicka

niedziela, 6 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 18

http://media.tumblr.com/tumblr_m7o21rsbM41r0rcce.gif




UWAGA w tym rozdziale pojawią się sceny  o treści homosexualnej ,jeśli nie masz ochoty na takie tematy zacznij  czytać od 2 czerownych gwiazdek **


                                                                          * HARRY

Nie zwracam uwagi na tych wszystkich ludzi, którzy są teraz na korytarzu, i tak większość z nich jest mocno wstawiona. Biegnę z Lou, trzymając go za rękę po schodach. W połowie drugiego piętra nie wytrzymałem, pchnęłam go na ścianę i mocno wbiłem się w jego usta, był dość oszołomiony moim zachowaniem, nigdy nie pochwalał takich spontanicznych decyzji. Zawsze ktoś mógłby zauważyć, a on nie lubi jak ludzie się dziwnie patrzą, ale teraz nie miał z tym problemu, oddał pocałunek równie mocno. Poczułem jak w moich spodniach zaczyna brakować miejsca od samego pocałunku. Musimy się pośpieszyć, inaczej ludzie nie tylko będą mogli oglądać dwóch chłopaków całujących się na schodach, ale także moją dość widoczną erekcję w spodniach. Louis wyczuł to niemal od razu, gdy tylko przejechał po moim udzie.  Uśmiechnął się złośliwie i specjalnie zaczął wydłużać naszą drogę. Idziemy dalej jakby pijani, a przecież obydwaj nie piliśmy dziś zbyt dużo specjalnie, aby dobrze zapamiętać to, co za chwilę ma się stać, właściwie mam wielką nadzieję, że się stanie… To będzie mój pierwszy raz z chłopakiem. Przedtem, byłem tylko z jedną dziewczyną i nie wspominam tego zbyt dobrze.
· W końcu dotarliśmy do drzwi naszego pokoju, pośpiesznie zacząłem szukać karty otwierającej zamek. Wtedy usłyszałem ciche pip i Louisa w przedpokoju trzymającego klucz. Musiał mi ją wyjąć z tylnej kieszeni wtedy, kiedy złapał mnie za pośladek na korytarzu.
Gdy tylko zatrzasnąłem drzwi rzuciłem się na niego . -Lou powiedz tylko jedno słowo, a przestanę. - Wyszeptałem te słowa do jego ucha, ale nic nie odpowiedział. Milczenie uznałem za brak sprzeciwu. Zacząłem całować go po szyi, najpierw delikatnie, lecz z każdą chwilą coraz mocniej. Szeptałem mu do ucha jak bardzo go pragnę i to nie tylko z powodu, że jest cholernie sexowny, ale dlatego, że jeszcze nigdy w życiu nikogo tak mocno nie kochałem… Kątem oka ujrzałem ten uroczy uśmiech na jego twarzy oraz zaszklone łzami, pełne miłości oczy… Gwałtownie rozpiąłem jego koszulę i przeniosłem się na tors. Ten widok pobudził mnie jeszcze bardziej… Zataczałem okręgi ustami na całej powierzchni jego nagiego ciała, gdzieniegdzie robiąc mu małe malinki na pamiątkę. Znikną za kilka dni, ale dzięki nim czuję się tak jak bym mówił światu, że on jest tylko mój i nikt nie ma prawa go tknąć. ·Pchnąłem go ręką na łóżko, pozbywając się jego koszuli do końca. Sam zdjąłem swój podkoszulek i usiadłem okrakiem na jego brzuchu, wpijając się w jego usta. Czułem jak jego dłonie wplatają się w moje loki, a jego nogi oplatają mnie coraz mocniej w pasie… Nie mogło być lepiej... Oderwałem się na chwilę od słodkich, malinowych ust Lou, złapałem jego dłoń ucałowałem ją, chciałem żeby poczuł moją miłość i nie myślał, że kieruje mną tylko pożądanie… Poczułem jak zrzuca mnie z siebie i już po chwili to on patrzył się na mnie z góry. Zaczął przygryzać moje ucho i mówić jak bardzo pragnął tego właśnie ze mną…  Do akcji wkroczył jego zwinny język… Zaczął kreślić nim serduszka na moich ustach… Nawet w takich chwilach potrafił zrobić coś takiego, co totalnie mnie urzekło. Potem wślizgnął się nim do moich lekko rozchylonych z rozkoszy ust i zaczął intymny taniec z moim językiem… W moich brzuchu przeleciało już chyba z tysiąc motyli. Jego ręce błądziły po mojej klatce piersiowej, zjeżdżając coraz niżej. Odpiął klamrę od paska, a następnie zsunął spodnie z moich nóg. Po chwili uczynił to samo ze swoimi. Zostaliśmy w samych bokserkach. Wcześniej nie zauważyłem wybrzuszenia w jego dolnej partii ciała, ale teraz była ona widoczna i to bardzo wyraźnie. Położył się na mnie spowrotem i tak jak ja zaznaczył swoja obecność na nim. Krążył wokół moich sutków językiem.  Nasze dłonie były splecione ponad moja głową i oparte na miękkim materacu  .
-Na pewno jesteś na to gotowy ? – Wyszeptał mi do ucha przerywając na chwile pocałunki .
- Tak, czekałem na tę chwilę bardzo długo. – Wcześniej mieliśmy tylko jedno intymne zbliżenie, które polegało na obciąganiu sobie na moim łóżku przed wyjazdem. Spojrzałem mu w oczy, z cwaniackim uśmieszkiem, kiedy ściągnął moje bokserki. Spojrzeniem powędrował na dół. Zbliżył swoją głowę do mojego krocza i wziął mojego penisa do ust. Zaczął wykonywać delikatne ruchy wzdłuż całej jego długości, krążąc językiem wokół jego końca. Odchyliłem głowę z rozkoszy, jeszcze nigdy nie czułem się tak dobrze, a to dopiero początek.
-Louis, proszę cię przestań, nie chcę dojść w ten sposób, a uwierz już nie dużo mi brakuje.
-Na moje słowa szatyn uśmiechnął się szeroko i odchylił głowę do góry. Wstał i położył się obok mnie. Zrozumiałem, znaczy to, że teraz moja kolej żeby pokazać, na co mnie stać. Ściągnąłem mu bieliznę i chwyciłem jego kolegę w rękę.  Zacząłem wykonywać powolne ruchy w górę i w dół. Na twarzy Louisa zaczął pojawiać się uśmiech zadowolenia, przymknął oczy, a ja zacząłem wykonywać czynność szybciej i szybciej. Kiedy poczułem, że nie brakuje już dużo przestałem, na co on zmarszczył brwi. Gestem dłoni kazałem mu wstać na kolana i obrócić się do mnie tyłem. Od razu spełnił moja prośbę.
-Lou na pewno tego chcesz? – zapytałem ponownie.
- Tak Harry czekam na to tak długo ….
-Jakby było coś nie tak masz od razu mówić, nie chcę, aby ta noc była dla ciebie nieprzyjemna i to jeszcze z takiego powodu.
- Dobrze, na pewno będzie wprost przeciwnie… – Po tych słowach pocałowałem go jeszcze raz mocno w policzek, rękoma gładziłem jego plecy.                                                                              *LOUIS
Poczułem jak palec Harrego we mnie wchodzi i to dosłownie. Nie było to zbyt ekscytujące odczucie, a wręcz przeciwnie… Poruszał nim do przodu i do tyłu. Po chwili dołączył drugi. Dyskomfort zwiększył się. Jestem ciekawy, co on musi teraz odczuwać.
-Idź dalej .- Wysapałem z trudem pod nosem. Na co lokaty poprawił pozycję, wyprostował się i załapał mnie koło łopatek. Poczułem niesamowity ból, inaczej to sobie wyobrażałem. Zaczął poruszać się delikatniej, widocznie zauważył mój grymas. Nawet nie poczułem, kiedy z kącika wypłynęła mi jedna łza. Harry natychmiast pocałował mnie w to miejsce, gładząc moje włosy. Przyśpieszył ruchy, zmieniając układ palców i ból zaczął powoli przemijać, zastąpiła go rozkosz. Po kilku lżejszych pchnięciach w końcu trafił na dobre miejsce.  Złe uczucie całkowicie zastąpiło podniecenie i chęć poznania więcej. Harry zrobił tak jeszcze parę razy. Próbowałem powstrzymać jakiekolwiek odgłosy, ale z każdym ruchem stawało się to, co raz cięższe. W końcu nie wytrzymałem. Zacząłem wymawiać jego imię i przekleństwa, starając się jednak, aby nikt z mieszkających w hotelu tego nie usłyszał, Harremu musiało się podobać to, że nie dawałem już rady wytrzymać z podniecenia. Dodatkowo drugą ręką stymulował mojego penisa… Mój kolega był bliski końca.
-Harry ja zaraz DOJDĘ – ostatnie słowo wydusiłem zbyt późno. Po całym ciele przeszedł mnie dreszcz. Niesamowite, Harry doszedł w tym samym momencie, poczułem jak coś wypełnia moje ciało od środka. Padł na moje plecy, a zaraz po tym położył się tuż obok mnie. Staraliśmy się wyrównać oddechy…
-Dziękuję, to była najlepsza noc w moim życiu .
-Kocham cię
-Ja ciebie też. –Po tych słowach okryliśmy się cienką kołdrą i odpłynęliśmy w swoich ramionach ….


                                                                                   *HARRY
Obudziłem się około 7 rano,  dosyć wcześnie, biorąc pod uwagę, że wczoraj\dzisiaj do 4 nad ranem robiłem z Lou bardzo interesujące rzeczy. Leżę obejmując go ramionami, a jego głowa spoczywa na moim nagim torsie. Nie potrafię nawet opisać tego, co stało się w nocy. To takie niesamowite uczucie, tysiąc razy lepsze niż jak po raz pierwszy robiłem to z Miley. Tak miała na imię dziewczyna, z którą w wieku 16 lat po raz pierwszy uprawiałem sex. Nie lubię wracać do tamtych czasów, nie należą do najlepszych.
·Gładzę włosy Lou plącząc je w małe supełki. Mój kochany jest taki śliczny. Uwielbiam takie chwile, kiedy on jeszcze śpi, a ja mam okazję wpatrywać się w niego twarz przez dłuższą chwilę. Teraz w dodatku jesteśmy cali nadzy, sami, bez żadnych krępujących sytuacji. Po nocy jestem pewny, że to właśnie z nim chciałbym spędzić resztę mojego życia. Pewnie wielu z was powiedziałoby, że nie wiem, co mówię. Dzieciak bzykał się z chłopakiem, który wydaje mu się bogiem, ale tak nie jest. Nie raz miałem dziewczynę, zdarzyło mi się także kręcić z chłopakiem ze starej szkoły, ale przy tym nie czułem czegoś wyjątkowego. Byli, bo byli… żeby wypełnić pustkę w moim życiu. Z Louisem jest inaczej, coś w środku mi mówi, że to jest ktoś, kto nigdy mnie nie zrani i mogę na nim polegać. Poczułem jak moja ręka jest ciągnięta w dół i objęta silnym uściskiem, Spojrzałem na Louisa, w jego już otwarte szeroko niebieskie oczy, w których zawsze tonę.
-Hej piękny, długo już nie śpisz ?
-Jakieś 15 minut –Pochyliłem głowę i złożyłem soczysty pocałunek na jego ustach .
-Mmmmm, jakie miłe powitanie, nie jesteś zmęczony? Która właściwie godzina ? –Wziął zegar, który stał na stoliczku nocnym w dłonie .- Dopiero 7: 20, nie chce ci się spać? Ach zapomniałem, ty jesteś rannym ptaszkiem. Pogadamy wieczorem jak będziesz się pchał do łóżka.
-Dziś trzeba wrócić do akademika, ostatni dzień wolnego i znowu szkoła. Powiesz mi, za co? Dlaczego nie możemy zostać tutaj w ciepłej pościeli przytulając się do końca życia ? –Louis wstał z łóżka rzucając we mnie białą, puchową poduszką.
-Nie gadaj głupot, wstawaj i ubieraj się golasie.
-Nie podoba ci się, że jestem nagi? – zapytał figlarnie Lou.
-Po porostu boję się, że od samego widoku będzie ze mną kiepsko. -Powiedział żartobliwie Harry opierając ręce na łóżku i całując mnie namiętnie.
Dotknąłem jego serca dłonią, składając tam pełen miłości pocałunek… przystawiłem ucho i powiedziałem, że od dziś ma ono bić tylko dla mnie…
Loczek zarumienił się i uronił łzę...
-Choć pomożesz mi umyć plecy. –Chwyciłem jego dłoń i pociągnąłem w stronę łazienki. Obydwaj wiemy, że nie skończy się tylko na pomaganiu …


                                 
**                                         
                                                                            *NIALL

*DZIEŃ PRZED SYLWESTREM *

W końcu to zrobiłem, powiedziałem rodzicom, że ja i Zayn jesteśmy razem, jako para.  Przyjęli to lepiej niż myślałem, ucieszyli się. Co było dla mnie szokiem. Mama zawsze powtarzała, że chciałaby mieć wnuki, dużo wnuków, żeby miała kogo rozpieszczać, a tak wychodzi na to, że jednak ich nie będzie, a jeśli już mielibyśmy nad tym się zastanawiać to w bardzo dalekiej przyszłości.
·Sylwester spędziłem z Zaynem, tylko z nim. Chcieliśmy pobyć sami w tę noc. Siedzieliśmy w jego pokoju. Rodzice postanowili nam nie przeszkadzać i wyszli gdzieś na miasto. Dzięki temu, że nasze mamy przyjaźnią się od długiego czasu mamy pewność, że nie wrócą przynajmniej do 10 nowego roku. ·Wypożyczyliśmy jakiś film, przygotowałem pełna miskę popcornu, Zayn załatwił szampana i butelkę pepsi. Usiedliśmy na jego łóżku, objął mnie ramieniem i tak przez trzy godziny oglądaliśmy, śmialiśmy się, całowaliśmy się i przytulaliśmy się do siebie. Około godziny 0: 00 wyszliśmy na balkon i zaczęliśmy odliczać. Z każda sekunczułem jak jego uścisk zaciska się. Gdy doszliśmy do ostatniej cyfry, Zayn obrócił mnie i pocałował. Zdecydowanie najlepszy koniec i początek roku, jaki mogłem sobie wymarzyć. ·Położyliśmy się około 3 nad ranem, wcześniej oglądając jakiś horror. Malik je uwielbia i uważa, że to bardzo dobra okazja do przytulania się do mnie przez całe trzy godziny bez przerwy. I tak mógłby to robić, a ja przynajmniej nie bałbym się przez następny tydzień iść do łazienki w nocy. Dlatego zawsze w taki czas budzę go i idziemy razem, możliwe, że to też jest jeden z tych jego powodów. ·Obudziliśmy się około 13. Niezłe śpiochy z nas, nie pamiętam, kiedy ostatnio spałem tak długo. Możliwe, że to przez Zayna. Było tak wygodnie, że aż żal było mi się podnosić. Leżelibyśmy pewnie jeszcze dość długo gdyby nie moja mama, która przypomniała nam, że to już ostatni dzień wolnego i trzeba się pakować. Smutna szara rzeczywistość znowu do nas wróciła. Było mi trochę głupio, gdy przyłapała nas na całowaniu i to jeszcze pół nagich, ale nie mówiła nic później na ten temat, widocznie uważa, że jestem już na tyle dorosły, aby zająć się swoim życiem samodzielnie.
 ·Musze zadzwonić do Kai, jak tylko znajdę mój telefon. Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy, jestem ciekawy jak ona spędziła ten dzień. Tęsknię za nią, naprawdę jest moją najlepszą przyjaciółką i nie wiem, co bym bez niej zrobił. Oczywiście zaraz po Zaynie, mamie, tacie i moim bracie. ·Za dwie godziny wyjeżdżamy z ojcem Zayna powrotem do akademika, spotkać się z wszystkimi znowu i poopowiadać swoje świąteczne przygody. Ciekawe, co Liam, Harry i Louis robili. O tych dwójkę nie muszę się martwić, na pewno się nie nudzili.

Przepraszam, że musiałyście tak długo czekać na ten rozdział. Starałam się napisać się go jak najlepiej, a i tak pewnie jak zwykle nie za dobrze wyszło.  Następny postaram się dodać o wiele szybciej. Ma mały dylemat, co do ilości rozdziałów. Miałam plany żeby już kończyć to opowiadanie, ale dziś przyszedł mi do głowy pomysł na jeszcze jakieś 4 rozdziały. Chciałybyście? ·Nat:***