Witajcie

Witajcie

sobota, 19 stycznia 2013

ROZDZIAL20


                                                                             ROZDZIAŁ 20
   
                                                                                 *ZAYN
Budzę się , jeszcze nie wiem gdzie jestem, a już czuję, że mam koło siebie całe moje życie. Mam jego, mój skarb, najcenniejszy na świecie. Bardzo rzadko mu to powtarzam, a powinienem, te dwa słowa, to uczucie, bez którego nasz związek nie był by rzeczywisty. Niall jeszcze śpi, do godziny ustawionej na budziku zostało jeszcze 15 minut. Uwielbiam tak po prostu leżeć przytulony do niego podziwiając jego piękną twarz. Smukłe rysy, duże oczy, gęste rzęsy i pełne malinowe usta. Jedną ręką gładzę go po włosach, druga mam splecioną z jego dłonią . ,,Kocham cię ‘’ –wyszeptałem  mu w ucho , na co lekko się poruszył i jeszcze mocniej wtulił we mnie . Wymruczał cos pod nosem i dalej spał. Cały ten jego urok jak małego, bezbronnego kotka, leżącego na posłaniu z zawiniętym ogonkiem.
* Profesor, który opiekuje się akurat naszą grupą zorganizował kulig w ramach zajęć. Mamy wybór: albo jedziemy, albo zostajemy na uczelni i idziemy na zajęcia do równoległej klasy. Wiadomo, cała nasza piątka bez wahania podpisała zgodę na wyjazd. Zbiórka jest o 6: 30 pod wejściem do akademika. Pojedziemy tam starym szkolnym busem, takim jak kiedyś dzieciaki jeździły do szkoły. Zaplanowano nam tam także nocleg w jeden z pobliskich karczm. Joanna -nauczycielka wokalu powiedziała, że swoje zespoły mają tam próby wybranych przez siebie piosenek i nagarnie ich na płyty pamiątkowe. Zawsze robią coś takiego w tej szkole, aby móc porównać, jakie zdolności posiadało się na początku, a jakie pod koniec edukacji. Nie udało nam się jeszcze wymyślić nazwy zespołu. Pan Franklins jest na tyle wyrozumiały, iż pozwolił nam na jeszcze kilka dni. Po przyjeździe musimy mieć ją już dobrze przemyślaną, ponieważ zespoły zostaną zgłoszone do konkursów, a bez nazwy nasza kandydatura jest niemożliwa. Może któregoś z nas natchnie na miejscu, oby …

                                                                                    
                                                                                   * LIAM
Ledwo, co mogę otwierać oczy o tej porze, nienawidzę wstawać tak wcześnie. W dodatku położyłem się wczoraj bardzo późno, nie wiem czy mogę powiedzieć wczoraj soro była to 2 w nocy. Cały czas pisałem z Agnieszką, mimo że jesteśmy od siebie kilka pokoi. Wyjątkowo tej nocy nie można było wychodzić ze swoich pokoi na noc, była przeprowadzana jakaś inspekcja. Słyszałem tylko jak Zayn szeptał coś Niallowi do póki nie zadzwonił budzik i wszyscy nie zerwaliśmy się na równe nogi. Mamy jeszcze jakieś 20 minut do zbiórki, a kolejka do łazienki rośnie. Co chwilę ktoś czegoś potrzebuje. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy. Szczoteczkę do zębów, ręcznik, dwie pary spodni, podkoszulek, białe conversy, żeby mieć w czym chodzić po pokojach, bieliznę i odtwarzacz ze słuchawkami. Bardzo dawno nie jeździłem tak starymi busami jak ten, którym mamy jechać w góry. Góry to może za dużo powiedziane, jest to kompleks kilkunastu ośrodków i karcz położonych blisko siebie, koło lasu i trzech gór, niezawysokich, ale zawsze coś. Znając naszych wykładowców zadadzą nam napisać sprawozdanie z tej wycieczki. Zaplanowali nam konkurs sprawdzający każdy zespół. Mamy wymyśleć własną piosenkę, słowa i muzykę sami. Bez żadnej pomocy. Ma być to coś w stylu testu sprawdzającego czy nadajemy się do zespołu czy nie.
*Myślałem, że się nie wyrobimy, a jednak udało nam się, a nawet zostało jeszcze czasu na to, aby posiedzieć w poczekalni na resztę klasy i wychowawców .

                     
                                                                             *HARRY
Siedzimy w tym czymś, ciężko to nazwać busem. Siedzenia są całe obdarte, po podłodze wala się mnóstwo śmieci, a w powietrzu unosi się przykry zapach. Nie wiem, kto jeździł tym czymś wcześniej, ale na pewnie nie byli to czyści ludzie. Wiadomo z kim siedzę, przed nami jest Liam i Aga, a równolegle Niall i Zayn. Nie pojmuję jak oni mogą spać w tym smrodzie, nie mówiąc już o Louisie, który opiera głowę o moje ramię i lekko pochrapuje. Nie wiem czy jest mu wygodnie, w końcu jedziemy już dobre dwie i pół godziny, a on ani razu nie zmienił pozycji. Na szczęście jeszcze chwilka i będziemy na miejscu, mam nadzieje, że karczma będzie o wiele lepsza niż ten gruchot .
Jedna z wychowawczyń, zaczęła chodzić w wzdłuż przejścia pomiędzy fotelami i mówić, aby zaczynać się powoli ubierać, dojeżdżamy.
-Loui … wstawaj, zaraz będziemy, musisz się ubrać – Wyszeptałem mu do ucha. Potrzasnął lekko głową i jeszcze bardziej wtulił się w mój bark.
– Mówię serio wstawiaj, bo cię tutaj zostawią. –Podniósł się, lekko otwierając oczy
-Ale ty byś mnie nie zostawił, prawda ?
-Oczywiście, że nie. Nie miał bym wyjścia, leżałeś mi na ramieniu . –Uśmiechnąłem się do niego, na co zamruczał i wstał, aby podać kurtki całemu tyłowi busa. Łącznie jest nas 32, niezbyt dużo jak na wyjazd klasowy, ale może to i lepiej .
Dostaliśmy pokoje odpowiadające liczbie osób w swoim zespole. Mamy pokój 17, na 23 w całym budynku. Ogólnie karczma składa się z trzech pięter, na samym dole restauracja (jak zwykle w każdej takiej siedzibie) i sala. Duży hol ze sceną, widocznie tutaj odbywają się jakieś występy dla całej miejscowości. Gdy wchodziliśmy, rzucił mi się w oczy wielki plakat z napisem ,,Mała tancereczka ‘’. Jest on już trochę obdarty, a niektórych liter nie jest się w stanie odczytać, ale widać, że była to sztuka bardzo smutna. Nikt pewnie już o nim nie pamięta, data przedstawienia to 19.02.2009, czyli dość dawno temu, cztery lata już będą. Gdy byłem młodszy, bardzo lubiłem chodzić z mamą do teatru, podziwiałem tych wszystkich aktorów, którzy potrafią wczuć się w prawie każdą postać. Każą mu naśladować kogoś, a on to robi, bez problemów tak jakby już od dawna znał tą osobę, a to wszystko tylko dzięki scenariuszowi. Myślałem nawet nad uczelnią aktorską, ale szybko się rozmyśliłem, muzyka to coś co kocham i nigdy nie zamieniłbym jej na nic innego.
*Idziemy długim korytarzem, wokół wiszą jakieś stare portrety ludzi, których nigdy wcześniej nie widziałem. Koło mnie idzie Louis, nie wygląda za dobrze, jest jakiś blady. Mam nadzieję, że to nic poważnego, wspominał mi kiedyś, że ma problemy z krążeniem, ale od dawna nie miał żadnych objawów. Odstawił leki i zapomniał. Po prostu tak, jakby choroba minęła, a wiadomo takie rzeczy nie znikają, ma się to już do końca. Może to tez przez to, że nie spał za długo wczoraj w nocy i jest wymęczony? Oby, nie wiem co bym zrobił gdyby mu się coś stało, załamałbym się, tak bardzo go kocham... Uświadamiam mu to codziennie po kilka razy, myślę, że nawet gdybym starał się przestać, nie dałbym rady. Czekałbym 30 lat i więcej, gdyby mu się odwidziało. Na szczęście nie widać by miał takie zamiary. Przynajmniej po tym jak rozmawiamy i jak zachowuje się w stosunku do mnie.
Sam nie mam zbyt dużo siły, nogi mi odpadają. Siedzenia w tym pojeździe zagłady, były mniej wygodne, niż jak bym siedział na twardej ziemi. Dziś spędzimy noc tutaj, a jutro zaraz z rana, jak tylko słońce zacznie się budzić, musimy wstać, ubrać się bardzo ciepło i dojść do centrum miejscowości, skąd zabierze nas karoca. Byłem już kiedyś na kuligu, nie należy to do moich najlepszych przeżyć. Nie sądziłem, że na takich przejażdżkach aż tak wieje. Ręce miałem całe zmarznięte i nie czułem palców u stóp, nie mówiąc już o kolorze mojej twarzy -  jeden wielki burak. W planie mamy jazdę zaprzęgiem przez las, pobyt w leśniczówce i wysłuchanie historii tego miejsca i wreszcie podłączenie kilku par sanek do zaprzęgu, i kulig  do samego ośrodka. Potem czaka nas obiado –kolacja w postaci żurku z kiełbasą (oddam swoją Louisowi), jakieś dwie godziny czasu wolnego i do łóżka. Następnego dnia pobudka, śniadanie i znowu podróż do akademika tym gruchotem. Tryskam szczęściem z tego powodu.
*Niall cała drogę na dół przegadał z Kają, nie wiem dlaczego mam wrażenie, że się zmieniła. Od czasu ferii, kiedy wyjechała, jest jakaś inna, ale to może tylko moje zdanie. Liam z Agą zniknęli gdzieś z tyłu całej grupy. Ja z Zaynem i Louisem idziemy na samym początku, gadając na masę różnych tematów, najbardziej zainteresowałem się tym jak zareagowali ich rodzice na wieść, że są razem. W końcu ja i Lou nie możemy ukrywać się wiecznie, kiedyś też przyjdzie pora na ujawnienie się starszym. Myślę, że nastąpi to już nie długo. Byłem na tyle odważny i powiedziałem Zaynowi o naszej nocy sylwestrowej, tak żeby Lou nie usłyszał, jaki temat właśnie poruszamy. Sam idzie trochę wolniej niż my, tak jakby nie nadążał. Zatrzymał się na chwilę przy pani Fans, jednej z wychowawczyni z ośrodka. Mulat pogratulował mi tylko pomysłu, sam przyznał się, że on i Niall nic większego nie zrobili tej nocy, tak jak nam mówili - leżeli i oglądali maraton filmowy, dodał też, że dla niego liczyło się to, że byli razem. Pokiwałem głową, przystanęliśmy, aby Lou mógł nadgonić kawałek drogi do nas. Cała wycieczka skończyła się jakieś dwie minuty później, gdy doszliśmy w końcu do zaprzęgu z końmi. Nagle nie wiadomo skąd wyszedł Liam, podbiegł do jednego z nich i zaczął gładzić po pysku. Coś wspominał, że w dzieciństwie jego dziadek hodował zwierzęta. Miał dużą farmę i pastwisko, a także konie. Może to dlatego. Po załadowaniu wszystkich potrzebnych rzeczy, ruszyliśmy. Jechaliśmy obok wielkich starych dębów, potem nie mogłem już odróżnić rodzajów drzew. Im bardziej w głąb, tym stawało się bardziej magicznie. Wszystko pokryte białym śniegiem błyszczało od mrozu. Gdzieniegdzie, można było dostrzec wiewiórkę skacząca pomiędzy gałęziami, Dzięki takim wyjazdom wszyscy się do siebie zbliżyli. Do jednej z wychowawców nie musimy już zwracać się proszę pani, tylko po prostu Katie. Opowiadała nam o tym jak sama zaczynała z muzyką i jak dostała prace w tej karczmie. Dzięki temu, poznaje wielu młodych i utalentowanych ludzi, takich jak my. Wspomniała też cos o tym, że ma dla nas na koniec jakąś niespodziankę, ale gdy tylko zaczęły się pytania szybko zmieniła temat. Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do leśniczówki, i bardzo dobrze, bo mój pęcherz miał zaraz eksplodować. Po cichu wyszedłem w trakcie wykładu i udałem się do ubikacji. Znaczy bardzo chciałem udać się tam, ale zabłądziłem. Wszędzie wisiały tylko tabliczki right direction, left direction, Błądziłem tak około 15 minut, aż w końcu trafiłem na duże niebieskie drzwi od łazienki. To słowo direction cały czas siedzi mi w głowie, zastanawia mnie to, po co w takim starym miejscu znalazły się nowe znaki prowadzące do nikąd. Po prostu postawione w śniegu, nic nieznaczące tablice z czarnym napisem. I nagle ten przypływ ciepła, w końcu chyba udało mi się znaleźć odpowiednią nazwę dla naszego zespołu , nie będzie ona taka jak te, bo one wskazują kilka kierunków, nie wiadomo, który wybrać a w życiu chodzi tylko o ten jeden, ten najważniejszy i słuszny ,,ONE DIRECTION”. I tak to się wszystko zaczęło. W przerwie zaproponowałem chłopakom moją propozycję na nazwę, byli za. Powiem więcej, bardzo im się spodobała, trzeba tylko iść do pana Franklinsa i powiedzieć mu o naszym wyborze.

                                                                              *NIALL

Wracamy, przed nami tylko noc i znowu szara rzeczywistość. Nauka i obowiązki, wątpię żeby zabrali nas gdzieś jeszcze w tym roku studenckim. Zacząłem już pisać fragmenty naszej piosenki na konkurs. Słowa, kilka akordów i to wszystko. Jak dojedziemy do ośrodka zwołam chłopaków i wymyślimy jej dalszą część. Piszę ją specjalnie dla Kai. Ona nie potrafi pogodzić się ze swoim wyglądem, co chwilę ma jakiś problem do tego. Ostatnio w ogóle się zmieniła. Nie poznaję jej, to już nie ta sama osoba, którą była przed przerwą świąteczną. Coś na pewno musiało się wydarzyć, sama z siebie by się aż tak bardzo nie zmieniła …

 20 jest, nawet nie wiecie jak ja was wszystkich bardzo kocham. Za te komentarze motywujące mnie do pisania. Za wszystko bardzo dziękuję. Dalej jestem na siebie zła, że nie dodaję rozdziałów szybciej a pisanie ich nie zajmuje mi więcej nić 3 godziny. Staram się, aby były lepsze niż poprzedni, czasami nie wychodzi. To jest mój pierwszy blog i cieszę się, że udało mi się go prowadzić prawie do końca. Przed nami jeszcze jakieś 2 lub 1 rozdział i epilog. Znając mnie na pewno będzie tego więcej, dobra nie przynudzam. Czytajcie i do napisania
Nat:***

4 komentarze:

  1. Piszesz naprawdę cudownie i cieszyłabym się jeśli byłoby tych rozdziałów o wiele więcej. Rozdział oczywiście świetny.Ciekawi mnie co tak zmieniło tą dziewczynę.. Kocham Ciebie i twojego bloga, nawet nie wiesz ile radości sprawia mi czytanie tego opowiadania. Powodzenia w pisaniu następnych przygód. Czekam niecierpliwie na nexta. ^^ :33

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże kocham cię i według mnie nie musisz nic zmieniać w swoim sposobie pisania :* Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham tego bloga ;) Codziennie tu wchodzę i sprawdzam czy czegoś nie dodałaś...a jak już pojawi się nowy rozdział to szczerzę się jak mysz do sera :D Ale to opowiadanie jest tak cudowne, że nie mogę ;)
    Mam nadzieję,że będzie więcej rozdziałów.
    Czekam na następny !!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiste *___*
    Jejku mam nadzieje że Lou nic nie jest :/
    I jeszcze Kaja :((
    Ale dosyć smutaska :DD
    Zajebiście piszesz !!!
    I dlatego bardzo trudno będzie się rozstac z tym blogiem... Ale mam nadzieje że po tym blogu napiszesz jeszcze wieleee innych !!! ;*
    Także pisz szybko dalej :D
    Pozdrawiam i życze duuużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń