Poprawiła @WiolettaBalicka
ROZDZIAŁ 17
*HARRY
Od czasu mojej rozmowy wigilijnej z Lou, minął prawie tydzień. Od tamtego czasu nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Mówił coś o tym, że nie da rady już wchodzić na Skypa, bo odłączają mu Internet i dopiero w nowym roku będzie mieć go z powrotem. Moglibyśmy rozmawiać przez telefon, gdybym nie był taki głupi i w Wigilię nie położył go obok dzbanka z kompotem, którego cała zawartość znalazła się na nim. Było mi ciężko bez Niego, ale nie żałuję zbytnio. Miałem czas na obmyślenie prezentu urodzinowego dla Loueh. Mimo, że jego urodziny już minęły, ja wciąż nie dałem mu nic, nie miałem jak. Plan polega na tym: Dziś mam zaklepany pociąg do Doncaster, nigdy tam nie byłem, choć jest to dość blisko, mam nadzieję, że się nie zgubię. Gdy już dojadę, mam zamiar zaklepać dwuosobowy pokój w jednym z hoteli, w którym tej sylwestrowej nocy odbędzie się wielka impreza. Później musze pojechać do Lou, zabiorę ze sobą mojego przyjaciela Josha. On wie o wszystkim, o tym, że jestem z Lou, jako para i nie przeszkadza mu to. Josh powie Louisowi o pilnej sprawie, którą ma do załatwienia w urzędzie, wręczy mu także list polecony, który to potwierdzi. Gdy Louis będzie już na miejscu wyjdę ja i powiem, że mam dla niego niespodziankę, później wszystko jakoś samo się potoczy. Mam nadzieję, że zgodzi się pójść ze mną, mam w zanadrzu więcej przygód na te noc.
* Jadę już w pociągu do Doncaster, minąłem z dziesięć stacji, a przede mną jeszcze sporo drogi. Czas wlecze się niesamowicie. Jak ja bardzo chcę już zobaczyć mojego kochanego pasiastego przyjaciela. Siedzę z Joshem i rozmawiamy o wszystkim. Jeszcze jakieś półtorej godziny i będziemy na miejscu. *LOUIS
Dziś jest ostatnie popołudnie tego roku, ostatnia noc, którą zapewne spędzę sam. Może nie tyle sam, co z mamą i siostrami, ale bez NIEGO!!! Bez najważniejszej dla mnie osoby……. Nie wiem dlaczego nie odbiera ode mnie telefonów, nie odpisuje na esemesy… Jeszcze tydzień temu normalnie rozmawialiśmy przez Internet, a teraz głupiej słuchawki nie chce mu się podnieść. Może się obraził, ale, o co? Nic nie zrobiłem. Jeśli nie odezwie się do końca tego dnia to zwariuję. Nie mam zamiaru spędzać czasu na zamartwianiu się przez niego. Zaraz pójdę z małymi na spacer. Nasypało bardzo dużo śniegu, wystarczy wygrzebać stare sanki z piwnicy, otrzeć je z kurzu i będzie zapewniona super zabawa na całe popołudnie. Po takiej frajdzie dziewczyny na pewno szybko usną, a ja będę mieć spokój. W końcu będę mógł porozmawiać z mamą o tym związku…
* Siedziałem na kanapie jeszcze jakąś godzinę i oglądałem jeden z masy tych świątecznych filmów, gdy do drzwi ktoś zapukał.
-Otworzę mamo!- Krzyknąłem i podszedłem do drzwi. Przez noktowizor nikogo nie zauważyłem. Przekręciłem ostrożnie zamek i pociągnąłem za klamkę. Zza rogu ukazał mi się młody mężczyzna, ubrany w grubą czerwono-białą kurtkę, ciemne jeansy i brązowe skórzane buty. Trzymał w ręku jakiś list, przesyłkę. Już z odległości kilku kroków widziałem tę wielką pieczęć na niej. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć facet podszedł do mnie.
-Szczęśliwego Nowego Roku, przepraszam, że nachodzę w taki dzień, ale ważny list z urzędu przyniosłem. Powinien pan od razu go przeczytać. Wysłali mnie w ostatniej chwili.
- Dziękuję, już patrzę i też życzę panu szczęśliwego Nowego Roku.
- Odebrałem przesyłkę i zamknąłem drzwi na klucz. Dziwnie znajomy wydawał mi się ten mężczyzna. Tak jak bym gdzieś już go widział. Rozerwałem górną część koperty i wyjąłem zawartość.
ROZDZIAŁ 17
*HARRY
Od czasu mojej rozmowy wigilijnej z Lou, minął prawie tydzień. Od tamtego czasu nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Mówił coś o tym, że nie da rady już wchodzić na Skypa, bo odłączają mu Internet i dopiero w nowym roku będzie mieć go z powrotem. Moglibyśmy rozmawiać przez telefon, gdybym nie był taki głupi i w Wigilię nie położył go obok dzbanka z kompotem, którego cała zawartość znalazła się na nim. Było mi ciężko bez Niego, ale nie żałuję zbytnio. Miałem czas na obmyślenie prezentu urodzinowego dla Loueh. Mimo, że jego urodziny już minęły, ja wciąż nie dałem mu nic, nie miałem jak. Plan polega na tym: Dziś mam zaklepany pociąg do Doncaster, nigdy tam nie byłem, choć jest to dość blisko, mam nadzieję, że się nie zgubię. Gdy już dojadę, mam zamiar zaklepać dwuosobowy pokój w jednym z hoteli, w którym tej sylwestrowej nocy odbędzie się wielka impreza. Później musze pojechać do Lou, zabiorę ze sobą mojego przyjaciela Josha. On wie o wszystkim, o tym, że jestem z Lou, jako para i nie przeszkadza mu to. Josh powie Louisowi o pilnej sprawie, którą ma do załatwienia w urzędzie, wręczy mu także list polecony, który to potwierdzi. Gdy Louis będzie już na miejscu wyjdę ja i powiem, że mam dla niego niespodziankę, później wszystko jakoś samo się potoczy. Mam nadzieję, że zgodzi się pójść ze mną, mam w zanadrzu więcej przygód na te noc.
* Jadę już w pociągu do Doncaster, minąłem z dziesięć stacji, a przede mną jeszcze sporo drogi. Czas wlecze się niesamowicie. Jak ja bardzo chcę już zobaczyć mojego kochanego pasiastego przyjaciela. Siedzę z Joshem i rozmawiamy o wszystkim. Jeszcze jakieś półtorej godziny i będziemy na miejscu. *LOUIS
Dziś jest ostatnie popołudnie tego roku, ostatnia noc, którą zapewne spędzę sam. Może nie tyle sam, co z mamą i siostrami, ale bez NIEGO!!! Bez najważniejszej dla mnie osoby……. Nie wiem dlaczego nie odbiera ode mnie telefonów, nie odpisuje na esemesy… Jeszcze tydzień temu normalnie rozmawialiśmy przez Internet, a teraz głupiej słuchawki nie chce mu się podnieść. Może się obraził, ale, o co? Nic nie zrobiłem. Jeśli nie odezwie się do końca tego dnia to zwariuję. Nie mam zamiaru spędzać czasu na zamartwianiu się przez niego. Zaraz pójdę z małymi na spacer. Nasypało bardzo dużo śniegu, wystarczy wygrzebać stare sanki z piwnicy, otrzeć je z kurzu i będzie zapewniona super zabawa na całe popołudnie. Po takiej frajdzie dziewczyny na pewno szybko usną, a ja będę mieć spokój. W końcu będę mógł porozmawiać z mamą o tym związku…
* Siedziałem na kanapie jeszcze jakąś godzinę i oglądałem jeden z masy tych świątecznych filmów, gdy do drzwi ktoś zapukał.
-Otworzę mamo!- Krzyknąłem i podszedłem do drzwi. Przez noktowizor nikogo nie zauważyłem. Przekręciłem ostrożnie zamek i pociągnąłem za klamkę. Zza rogu ukazał mi się młody mężczyzna, ubrany w grubą czerwono-białą kurtkę, ciemne jeansy i brązowe skórzane buty. Trzymał w ręku jakiś list, przesyłkę. Już z odległości kilku kroków widziałem tę wielką pieczęć na niej. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć facet podszedł do mnie.
-Szczęśliwego Nowego Roku, przepraszam, że nachodzę w taki dzień, ale ważny list z urzędu przyniosłem. Powinien pan od razu go przeczytać. Wysłali mnie w ostatniej chwili.
- Dziękuję, już patrzę i też życzę panu szczęśliwego Nowego Roku.
- Odebrałem przesyłkę i zamknąłem drzwi na klucz. Dziwnie znajomy wydawał mi się ten mężczyzna. Tak jak bym gdzieś już go widział. Rozerwałem górną część koperty i wyjąłem zawartość.
,, Szanowny Panie Louisie Williamie Tomlinsonie,
chcielibyśmy poinformować Pana, że ważność Pańskiej karty kredytowej wraz ze wszelkimi
środkami zawartymi na niej wygaśnie dnia: 31.12.2012
o godzinie 23:32, czyli równy rok od założenia konta. Możliwość przedłużenia ważności stanu środków jest możliwa w urzędzie miasta Doncaster do końca umówionej godziny. Bardzo prosimy o niezwłoczne stawienie się w urzędzie,
pozdrawiamy Dyrekcja banku .”
Spojrzałem na zegarek, jest równa 14, mam więc jeszcze sporo czasu. Pójdę najpierw z dziewczynkami na obiecane sanki, a później szybko podjadę załatwić tę sprawę. Kurde, że ktoś potrafi urządzić innego w Sylwestra. Nie mogli przysłać mi tego powiadomienia tydzień wcześniej, kiedy miałem czas na takie bzdety? Przynajmniej zajmę swój umysł czymś innym, niż myśleniem cały czas o Harrym.
-Kto ostatni w samochodzie ten zostaje!!!!!! –Krzyknąłem na cały dom, po chwili usłyszałem tupot małych stópek biegnących w wysokich zimowych butach i różowych kombinezonach. Specjalnie przygotowanych na śnieg i sanki. –No moje drogie, którą górę chciałybyście dziś zdobyć?
- Największą!-Odpowiedziały chórem. Zaśmialiśmy się. Zapiąłem pasy sobie i siostrzyczkom i ruszyliśmy do pobliskiego parku gdzie znajdowała się najwyższa góra w całym mieście. Po drodze śpiewaliśmy świąteczne piosenki, które akurat leciały w radiu. Bardzo lubię śpiewać, tak jak cała moja rodzina. Wszyscy mamy talent wokalny, ale tylko ja tak bardzo chcę zajmować się w przyszłości muzyką na poważnie. Moja najstarsza siostra Lottie, chciałaby zostać makijażystką znaną na całym świecie, a reszta dziewczynek jest jeszcze za mała żeby myśleć o zawodzie. No chyba, że chodzi o bycie księżniczką lub królewną, do tego zawsze są chętne .
Dojechaliśmy – No to, kto chce kulig pod samą górę? Wskakujcie na sanki, ja ciągnę.- Zabrałem sznurek i zacząłem ciągnąć, obok mnie szła Lottie. Przez te studia nie zauważyłem jak ona się bardzo zmieniła. Wydoroślała, zaostrzyły jej się rysy na twarzy. Zaczęła malować oczy większą warstwą tuszu i czarnej kredki. Nie mam nic przeciwko temu, a wręcz odwrotnie, bardzo podoba mi się jak czarny cień podkreśla jej duże niebieskie oczy. Włosy ma już prawie do pasa, a gdy wyjeżdżałem na początku roku mama ścięła jej do połowy pleców.
-Ej siostra, muszę ci powiedzieć, że przez ten czas wyładniałaś.
-Dzięki, wiesz, ty też niczego sobie. Wydajesz się być taki promienny, jakbyś poznał tam kogoś wyjątkowego.
-Bo jest taki ktoś.- Powiedziałem pod nosem tak cicho, że nawet ja ledwo to słyszałem. Niestety moja siostra ma lepszy słuch niż myślałem.
-Louis słyszałam to, masz mi tu natychmiast powiedzieć, kto to taki. I dlaczego ja się dowiaduję o tym dopiero teraz, a nie wcześniej?
-Już spokojnie, nie denerwuj się tak. Nie mówiłem tego jeszcze nikomu, bo jest to dla mnie bardzo trudne... Widzisz to nie jest normalny związek, nie taki jak ty i Braian. Myślałem, że na tych studiach poznam jakąś świetną dziewczynę, którą będę mógł wam przedstawić przy najbliższej okazji, ale tak się nie stało. Nie stało się tak dlatego, że owszem poznałem kogoś wartego waszego poznania, ale to jest chłopak. –Spojrzałem na nią ostrożnie, z na pół opuszczoną głową.
-To wspaniale, naprawdę nie masz się czego obawiać, wiesz dobrze, że mi możesz wszystko powiedzieć, cieszę się razem z tobą. Jak ma na imię ten chłopak?
-Harry, i jest niesamowity. Poznam cię z nim, jak tylko będzie taka okazja. – Ulżyło mi, od dawna chciałem powiedzieć o tym siostrze, ale nie miałem na tyle odwagi. Teraz zostali jeszcze tylko rodzice. Z nimi na pewno pójdzie dużo trudniej.
o godzinie 23:32, czyli równy rok od założenia konta. Możliwość przedłużenia ważności stanu środków jest możliwa w urzędzie miasta Doncaster do końca umówionej godziny. Bardzo prosimy o niezwłoczne stawienie się w urzędzie,
pozdrawiamy Dyrekcja banku .”
Spojrzałem na zegarek, jest równa 14, mam więc jeszcze sporo czasu. Pójdę najpierw z dziewczynkami na obiecane sanki, a później szybko podjadę załatwić tę sprawę. Kurde, że ktoś potrafi urządzić innego w Sylwestra. Nie mogli przysłać mi tego powiadomienia tydzień wcześniej, kiedy miałem czas na takie bzdety? Przynajmniej zajmę swój umysł czymś innym, niż myśleniem cały czas o Harrym.
-Kto ostatni w samochodzie ten zostaje!!!!!! –Krzyknąłem na cały dom, po chwili usłyszałem tupot małych stópek biegnących w wysokich zimowych butach i różowych kombinezonach. Specjalnie przygotowanych na śnieg i sanki. –No moje drogie, którą górę chciałybyście dziś zdobyć?
- Największą!-Odpowiedziały chórem. Zaśmialiśmy się. Zapiąłem pasy sobie i siostrzyczkom i ruszyliśmy do pobliskiego parku gdzie znajdowała się najwyższa góra w całym mieście. Po drodze śpiewaliśmy świąteczne piosenki, które akurat leciały w radiu. Bardzo lubię śpiewać, tak jak cała moja rodzina. Wszyscy mamy talent wokalny, ale tylko ja tak bardzo chcę zajmować się w przyszłości muzyką na poważnie. Moja najstarsza siostra Lottie, chciałaby zostać makijażystką znaną na całym świecie, a reszta dziewczynek jest jeszcze za mała żeby myśleć o zawodzie. No chyba, że chodzi o bycie księżniczką lub królewną, do tego zawsze są chętne .
Dojechaliśmy – No to, kto chce kulig pod samą górę? Wskakujcie na sanki, ja ciągnę.- Zabrałem sznurek i zacząłem ciągnąć, obok mnie szła Lottie. Przez te studia nie zauważyłem jak ona się bardzo zmieniła. Wydoroślała, zaostrzyły jej się rysy na twarzy. Zaczęła malować oczy większą warstwą tuszu i czarnej kredki. Nie mam nic przeciwko temu, a wręcz odwrotnie, bardzo podoba mi się jak czarny cień podkreśla jej duże niebieskie oczy. Włosy ma już prawie do pasa, a gdy wyjeżdżałem na początku roku mama ścięła jej do połowy pleców.
-Ej siostra, muszę ci powiedzieć, że przez ten czas wyładniałaś.
-Dzięki, wiesz, ty też niczego sobie. Wydajesz się być taki promienny, jakbyś poznał tam kogoś wyjątkowego.
-Bo jest taki ktoś.- Powiedziałem pod nosem tak cicho, że nawet ja ledwo to słyszałem. Niestety moja siostra ma lepszy słuch niż myślałem.
-Louis słyszałam to, masz mi tu natychmiast powiedzieć, kto to taki. I dlaczego ja się dowiaduję o tym dopiero teraz, a nie wcześniej?
-Już spokojnie, nie denerwuj się tak. Nie mówiłem tego jeszcze nikomu, bo jest to dla mnie bardzo trudne... Widzisz to nie jest normalny związek, nie taki jak ty i Braian. Myślałem, że na tych studiach poznam jakąś świetną dziewczynę, którą będę mógł wam przedstawić przy najbliższej okazji, ale tak się nie stało. Nie stało się tak dlatego, że owszem poznałem kogoś wartego waszego poznania, ale to jest chłopak. –Spojrzałem na nią ostrożnie, z na pół opuszczoną głową.
-To wspaniale, naprawdę nie masz się czego obawiać, wiesz dobrze, że mi możesz wszystko powiedzieć, cieszę się razem z tobą. Jak ma na imię ten chłopak?
-Harry, i jest niesamowity. Poznam cię z nim, jak tylko będzie taka okazja. – Ulżyło mi, od dawna chciałem powiedzieć o tym siostrze, ale nie miałem na tyle odwagi. Teraz zostali jeszcze tylko rodzice. Z nimi na pewno pójdzie dużo trudniej.
*HARRY
*POD URZĘDEM, WIECZÓR, GODZINA OKOŁO 18 *
Czekam na Lou już jakieś piętnaście minut. Josh powiedział mi, że słyszał jak ten mówił o przyjeździe tutaj właśnie koło 18. Więc czekam …
Jakieś dwie minuty później zauważyłem podjeżdżające czarne, sportowe auto. Dobrze znam ten samochód, takim jeździ tylko mój kochany Louis. Gdy tylko zaparkował pojazd, podszedł pod same drzwi urzędu. Chciałbym zrobić mu jeszcze większą niespodziankę. Zaszedłem go po cichu od tyłu i zasłoniłem twarz dłońmi.
-Zgadnij, kto to!?- Wydarłem się na pół ulicy. Chłopak natychmiast odwrócił się do mnie twarzą. Zanim to zrobił, poczułem jak jego ręce oplatają moja talię.
-HARRY! Jak ty się tu znalazłeś? I skąd wiedziałeś, że będę właśnie tutaj, a nie w domu?
-Lou, widzisz, użyłem pewnego podstępu… Ten facet, który był dziś u ciebie w domu i wręczył ci ten list, to tak na prawdę mój dawny przyjaciel z miasta. Nazywa się Josh, znamy się od małego. Mam dla ciebie niespodziankę. Lepiej zadzwoń do mamy i powiedz jej, że dziś nie wracasz na noc do domu, w końcu jest ostatni dzień tego roku! –Staliśmy jeszcze przez chwilę przytuleni. Wydaje mi się, że Louisowi brakowało mnie tak samo jak mi jego przez ten cały czas. Chwyciłem go za rękę i pociągnąłem w stronę, z której dobiegała głośna muzyka. To właśnie w tym hotelu mam zamiar spędzić tą cudowną noc z moim chłopakiem, którego bardzo kocham. Louś chciał coś powiedzieć, ale zatkałem mu usta pocałunkiem. To powinno go uciszyć i pozbawić chęci zadawania jakichkolwiek pytań, z reszta sam zaraz wszystko mu wyjaśnię.
-Kochanie, to tutaj właśnie chciałem cię zabrać, odbędzie się impreza, która pożegna stary i powita nowy rok. Szukałem dość długo dobrego miejsca, gdzie jest zapewniony także nocleg. Mam nadzieje, że będziemy się świetnie bawić. Impreza zaczyna się za pół godziny, do tego czasu mamy chwilę, aby sprawdzić pokój. Idziemy?
- Ja nie wiem, co powiedzieć, dziękuję. Jasne, że idę… Z tobą zawsze.
-Weszliśmy przez hol, jednego z najbardziej ekskluzywnych hoteli w całym mieście. Wszędzie było pełno obrazów, jakiś niezbyt znanych artystów. Louis trzymał mnie za rękę, co wywołało skrzywienie na twarzach kilku ludzi. Nie obchodzi mnie to dziś, nie mam zamiaru niszczyć sobie tej nocy z powodu jakiś docinek. Portierka kazała nam iść na trzecie piętro po schodach, tam właśnie znajduje się nasz pokój o numerze 69. Od razu się tam udaliśmy. Gdy tylko uchyliłem drzwi, ujrzeliśmy wielkie dwuosobowe łoże, które stało na czerwono-złotym dywanie. Wokół roznosił się zapach świeżej pościeli, na małej szafeczce, znajdował się mały zegar, który wybijał za pięć dwudziestą, a to oznacza, że mamy jakieś nie całe pięć minut do rozpoczęcia imprezy.
-Kto pierwszy na dole ten zajmuje większą część łóżka? – Powiedziałem, nie czekając na odpowiedź, zacząłem biec po spiralnych schodach na sam dół, gdzie znajdowała się sala, z której można było wyjść na taras, aby obserwować sztuczne ognie. Zaczęła lecieć muzyka, wszyscy dali się ponieść zabawie. Nawet ja zgubiłem gdzieś na chwilkę Lou. Zbliżała się północ, wszyscy wyszli na dwór. Kelner roznosił kieliszki z szampanem, wziąłem jeden i zacząłem szukać mojego chłopaka …
*LOUIS
Stoję pośród zgrai osób na pól nieprzytomnych od nadmiaru alkoholu. Sam dużo nie wypiłem, nie chcę jutro się obudzić i nic nie pamiętać.
·Ludzie zaczęli odliczać .
10….9…8…7….
A ja dalej nie mogłem znaleźć mojego Hazzy. Zacząłem się rozglądać na wszystkie strony .
6….. 5……. 4….. 3……
Przy ostatnich ostatnich dwóch cyfrach, zostałem mocno szarpnięty do tyłu i poczułem jak czyjeś ciepłe usta o posmaku szampana wtapiają się w moje. Zdążyłem zobaczyć tylko kilka ciemnych loków, zamknąłem oczy i dałem się ponieś chwili. Wszyscy zaczęli krzyczeć. Niebo zapełniło się od tysiąca małych, kolorowo migających światełek, nad nami zostały wystrzelone szampany, a krople spadały na włosy. To jest zdecydowanie najlepiej skończony jak i rozpoczęty rok w moim życiu. Trwaliśmy tak jeszcze przez parę minut, namiętnie całując się na środku wielkiego tarasu. Podnieśliśmy głowy w górę, aby pooglądać, choć przez chwile, sztuczne ognie. Po całym tym zamieszaniu, wszyscy zaczęli wchodzić z powrotem do budynku. Jest dość chłodna noc, a co za tym idzie mróz i śnieg, dają się we znaki. Muzyka znów wypełniła całą sale. Zauważyłem jak Harry odchodzi w stronę holu. Pociągnął mnie za sobą, minęliśmy kilka par, zanim znaleźliśmy się na naszym korytarzu … Czuję, że ta noc tak szybko się nie skończy...
Proszę bardzo, rozdział 17 skończony. Byłby wczoraj, ale zepsuła mi się klawiatura w laptopie i muszę pisać na jakiejś przedwojennej niestety. W ogóle to nie wiem czy komukolwiek podoba się moje opowiadanie. Codziennie widzę jak przybywa odsłonięć strony, w głosowaniu pojawiają się nowe osoby, a komentarzy jak nie było tak nie ma. Bardzo chciałbym podziękować dwóm dziewczynom za to, że zostawiają po sobie jakieś ślady Katie Wood i Chica xx. Do napisania J
Nat :***